poniedziałek, 13 stycznia 2014

Przygotowania w pełni

fot. Merida Polska

Wczoraj dotarłem do Włoch, żeby dobrze spędzić czas, który pozostał mi do rozpoczęcia sezonu. Czuję się odpowiednio naładowany psychicznie, na przygotowanie fizyczne też nie narzekam. Odpocząłem od roweru, załatwiłem sporo zaległych spraw, a później zabrałem się do roboty. Na 29” góralu jeździłem tylko na początku przygotowań, gdy pogoda nie rozpieszczała. Później wolałem ją wykorzystać na ostrym kole albo szosówce. Od połowy listopada trzy razy w tygodniu chodziłem na siłownię, ćwiczyłem na przyrządach i z dużą piłką lekarską, do tego pływałem. Stopniowo dokręcałem śrubę, obecnie robię już długie treningi i specjalistyczne ćwiczenia, teraz będzie ich jeszcze więcej. Odpoczywam tylko w niedziele, w Święta odpuściłem tylko w Boże Narodzenie. O żaden nadprogramowy procent tłuszczu nie muszę się obawiać. Wielu narzeka na brak śniegu, ale mnie taka zima w Polsce ułatwiła sprawę. W corocznych testach wydolnościowych wypadłem bardzo dobrze i można pracować z optymizmem. Podjąłem bliższą współpracę z Michele Bartolim, który rozpisuje mi treningi. Korzystałem z jego pomocy w zeszłym roku, ale nie w takim stopniu, w jakim będę to robił w tym sezonie. Kierując się jego wskazówkami, trochę wcześniej niż rok temu zacząłem mocniejsze treningi.

Jest się do czego szykować. Plan startowy na ten rok ułożyłem na grudniowym zgrupowaniu i jest w nim kilka zmian w stosunku do zeszłego sezonu. Ściganie zacznę tak jak w zeszłym roku – na Majorce. Po klasykach zostanę tam nieco dłużej na prezentacji Meridy i naszej ekipy. Kolejne starty to Trofeo Laiguegila, GP di Camaiore, jeden z moich ulubionych wyścigów Strade Bianche i Roma Maxima. Po nich przyjdzie czas na etapówki, które dobrze wspominam z zeszłego roku – Tirreno-Adriatico i Volta a Catalunya. Po Katalonii pojadę na zgrupowanie w góry – na Teneryfę albo Sycylię. Następny wyścig z mojego planu to Giro del Trentino. Słychać o nim, że jest w tym roku zagrożony, ale myślę, że jego renoma pomoże i odbędzie się bez problemów. Ostatnim sprawdzianem przed Giro d’Italia będzie dla mnie debiut w Liege-Bastogne-Liege. Z naszej ekipy pojedzie w nim też m.in. Rui Costa i Diego Ulissi, chętnie będę ich wspierał w tym ważnym klasyku. Póki co skupiam się na okresie do Giro, po nim moje prawdopodobne starty to Criterium du Dauphine, Tour de Pologne i Vuelta a Espana. Bardzo ważnym miesiącem będzie dla mnie w tym roku czerwiec. Właśnie wtedy ma się powiększyć ekipa Niemców! Mam nadzieję, że moje drugie dziecko ze spokojem wytrzyma emocje Giro razem z Beatą i poczeka na mnie z przyjściem na świat. Z powiększaniem się rodziny może kolidować mój ewentualny start w Dauphine, ale nie ma się co stresować na zapas, damy radę.

Wracając do kolarstwa, chciałbym do czerwca osiągać podobne wyniki jak w zeszłym roku. Jeśli wystarczy sił, powalczę też o lepszą niż ostatnio drugą połówkę sezonu. Podczas grudniowego zgrupowania Lampre-Merida w Darfo Boario Terme widziałem, że nie tylko u mnie z motywacją wszystko w porządku. Trochę wtedy pokręciliśmy, więcej czasu poświęciliśmy na szkolenia i integrację. Humory wszystkim dopisywały, a nowi zawodnicy zostali dobrze przyjęci w ekipie. Sporo będzie się w tym roku kręciło wokół Rui Costy, który zrobił na mnie pozytywne wrażenie. To bardzo sympatyczny gość, żaden gwiazdor, jest nieco flegmatyczny w codziennych kontaktach, ale na rowerze to już inna bajka. Spodziewam się po nim wiele dobrego. Cały sezon ustawił pod Tour de France i obronę tytułu mistrza świata, będzie zasuwał. Sacha Modolo poprawi naszą moc w sprincie, Nelson Olveira powinien być dobry w czasówkach, a Rafael Valls pomoże nam w górach. Duże możliwości ma Słoweniec Polanc, dla którego będzie to pierwszy pełny sezon w World Tourze. Mamy też nowe młode talenty, może któryś z nich wystrzeli już teraz. Dwa lata temu byliśmy jedną z najstarszych ekip, teraz jesteśmy jedną z najmłodszych. Trochę to dla mnie niepokojące, ale chyba aż tak nie zawyżam średniej. Za kwestie sportowe jest teraz u nas odpowiedzialny Brian Copeland, Giuseppe Saronni wciąż ma ważną funkcję, ale zajmuje się nieco innymi sprawami niż wcześniej. Całość funkcjonuje, jak należy, na zgrupowaniu wszystko było dopięte na ostatni guzik.

Trochę zmian dotyczy też sprzętu grupy. Naszym podstawowym modelem będzie w tym roku Merida Reacto Evo. Wiele patentów służy w niej osiągnięciu jak najlepszej aerodynamiki, robiła dla mnie różnicę na wielu etapach w zeszłym roku. Istotną zmianę wnosi też w tym roku Rotor. Będziemy korzystać z jego korb z owalnymi tarczami. Jeździłem na podobnych z 15 lat temu, był to wtedy delikatny owal, teraz będzie prawie jajo. Dużą zaletą tego rozwiązania jest dla mnie to, że połączony z nim komputerek wyświetla moc każdej nogi z osobna. Przesiadamy się na siodełka Prologo, owijki też będziemy mieć tej firmy, nowe są też stroje, widać, że ich producent chce iść do przodu, mają bardzo fajną jakość. Najważniejsze jednak, że będzie czym jeździć. Pewnie słyszeliście o kradzieży w Lampre-Merida. Wymietli wszystko, jestem jedynym z ekipy, któremu została treningowa koza. Miałem ją w domu, innym ukradli, bo przywieźli je po sezonie do magazynu. Na szczęście Merida się sprężyła i nowy sprzęt będzie dla wszystkich na czas.

Do 29 stycznia potrenuję w swoich włoskich okolicach. Tego dnia będziemy mieli robioną sesję zdjęciową, po której lecimy na Majorkę. Najczęściej jeżdżę tu z Morim, ale teraz on jest już w Australii. Dla mnie byłby to trochę zbyt długi wyjazd w tej fazie sezonu. Nasz skład leciał do Australii już 8 stycznia i wróci dopiero 28. Często kręcę też we Włoszech w grupce kolarzy z innych ekip, ale teraz wielu jest jeszcze na zgrupowaniach i na dobre zjadą się tu w marcu. Mam nadzieję, że pogoda w Toskanii nie będzie gorsza niż u nas. Ostatnio na Białym Krzyżu było 6 st. C, w innych miejscach nawet więcej. Polskie góry zjeździłem już solidnie, teraz czas na włoskie podjazdy i pracę nad dobrym wejściem w sezon. Trzymajcie za mnie kciuki, a ja postaram się odwdzięczyć nie gorzej niż w zeszłym roku.