czwartek, 21 sierpnia 2014

Gotowy na Vueltę




Jestem już w Hiszpanii, gdzie w sobotę rozpocznie się być może mój najważniejszy wyścig w sezonie. Dzisiaj ćwiczyliśmy na torze w Jerez przed otwierającą Vueltę drużynową czasówką. Będziemy mieli do przejechania tylko 12 km, ale trzeba się do nich dobrze przygotować, żeby nie zaniedbać żadnego szczegółu.

Po Tour de Pologne trochę odpocząłem, a później wróciłem do dłuższych treningów. Jestem zadowolony ze swojej jazdy na TdP, szczególnie biorąc pod uwagę to, że nie miałem ścigania w nogach, a cała czwórka, która mnie wyprzedziła, była po Tour de France. Po nieudanym Giro Tour de Pologne dał mi powody do optymizmu i chcę potwierdzić swoją dobrą dyspozycję na Vuelcie. Trzy tygodnia ścigania to kawał czasu i wiele może się wydarzyć, ale mam nadzieję, że sprawy dobrze się dla mnie ułożą. Będziemy jechać z dnia na dzień i zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Jestem jeszcze przed najważniejszymi odprawami taktycznymi, ale numer jeden zobowiązuję i z pewnością zadaniem Lampre-Merida będzie pomoc Chrisowi Hornerowi w obronie tytułu. W Tour of Utah był drugi i myślę, że odbudował się już po ciężkiej kontuzji. Zapowiada, że mocno powalczy o wygraną i mam nadzieję, że tak będzie. Skład na Vueltę mamy silny. Horner i Anacona pokazali ostatnio moc w Stanach, Serpa jest po Tour de France, Pozzato też ostatnio dobrze kręcił w Eneco Tour. Czeka nas jednak trudne zadanie, bo obstawa na wyścig nie mogła być lepsza. Giro d’Italia i Tour de France razem wzięte – tak wygląda zestaw najlepszych kolarzy tegorocznej Vuelty, lista chętnych do podium jest długa. Trochę przesadzili, ale co zrobić, trzeba stawić im czoła. Chcę ukończyć wyścig na wysokiej pozycji, jednak wiele zależy od tego, jakie będą założenia taktyczne mojej ekipy. O swoją formę jestem spokojny.

Zerkałem na trasę niektórych etapów Vuelty i znam część podjazdów, pokonywałem je na wyścigu dwa lata temu. Wszystkie pozostałe będę miał dobrze rozpracowane dzięki naszemu dyrektorowi sportowemu, Matxin Fernandez zna chyba każdą drogę w Hiszpanii. Osiem etapów z metą na podjeździe, trzy czasówki, pięć etapów dla sprinterów i kilka pagórkowatych – taki zestaw mi pasuje. Zabraknie Pirenejów, ale kraj jest na tyle górzysty, że organizatorzy nie mieli pewnie problemów ze znalezieniem dobrych podjazdów. Startowałem w Vuelta a Espana dwa razy i lubię ten wyścig, także ze względu na pogodę. Mam nadzieję, że za trzy tygodnie będę mógł stwierdzić to samo.

Dziękuję za wsparcie, które mocno odczuwałem podczas Tour de Pologne. Trzymajcie kciuki za dobrą Vueltę, postaram się, żeby właśnie taka była w moim wykonaniu.

piątek, 1 sierpnia 2014

Czas powalczyć u siebie



Stęskniłem się już trochę za ściganiem, więc jutro z przyjemnością zamelduję się w Gdańsku. Wcześnie rano wybiorę się na ostatnią przejażdżkę, a później na lotnisko. Wystartuję w Tour de Pologne z innym nastawieniem niż w zeszłym roku, gdy byłem wykończony po Tour de France. Wiem, że stać mnie na dużo więcej niż ostatnio. Odpocząłem i solidnie potrenowałem, żeby walczyć o dobry wynik. Bardzo mi na nim zależy.

Czas po Giro spędziłem w domu. W czerwcu pojawił się w nim Mikołaj i nie miałem kiedy się nudzić. Mój drugi syn daje nam wiele radości, daje też pospać i spokojnie przygotowywać się do kolejnych wyzwań sezonu. Miałem bardzo urozmaicone treningi – i po górach, i po płaskim, i na kozie, za skuterem też jeździłem. Czuję się bardzo dobrze i chcę to pokazać na wyścigu. Przejechałem na treningu trasę nowego etapu na Słowację i wydaje się ciekawa. 10 km podjazdu to taki dłuższy Przegibek, na odkrytej górze trzeba będzie uważać na wiatr. Pojeździłem też w swoich okolicach. Na Kubalonce położyli nowy asfalt, przetestowałem go i mogę polecać wielbicielom podjazdów.

Zanim wjedziemy w góry, trzeba spokojnie przejechać płaskie etapy. Tam powinni dać o sobie znać moi koledzy z Lampre-Merida: Modolo i Ferrari. Pierwszy czuje niedosyt po wycofaniu się z Tour de France, drugi nie ścigał się od Giro d’Italia i też będzie mu zależało na dobrym wyniku. Będzie jeszcze Bonifazio, który również daje radę w sprincie. Skład mamy mocny, tworzą go jeszcze Cunego, Mori, Bono i Cattaneo. W sumie sześciu z nas jechało w tym roku w Giro, więc będziemy dodatkowo zmotywowani. W zeszłym roku po górskich etapach wszystko rozstrzygnęła czasówka i bitwa na sekundy, w tym roku może być podobnie. Jeździłem ostatnio sporo na kozie i mam nadzieję, że zaprocentuje to w walce z czasem.

Jak co roku będzie się działo w Bukowinie Tatrzańskiej. Gliczarów jest krótki, ale sztywny i może dać się we znaki, kibice na pewno będą zadowoleni. Szczególnie szczęśliwy będzie jeden z nich, który wygra aukcję charytatywną przejazdu 6. etapu w wozie Lampre-Merida. Pieniądze z licytacji pomogą Klaudii Pająk z Pisarzowic, wesołej dziewczynce, która bardzo dzielnie stawia czoła chorobie. Zwycięzca z zeszłego roku był zachwycony jazdą w wozie technicznym, zapewniam, że jest o co walczyć i zachęcam do udziału w aukcji: http://allegro.pl/show_item.php?item=4466569793.

Jeszcze słów kilka o Rafale Majce. Wielka brawa dla niego, oby jego zwycięstwa na Tour de France pomogły w rozwoju polskiego kolarstwa. Nie udało mi się śledzić wyścigu na żywo, ale oglądałem wieczorem powtórki. Gdy Rafał wygrywał po raz pierwszy, byłem akurat ze starszym synem w kinie i zerkałem na relację internetową z aktualizacjami. Na szczęście inni pchali wystarczająco mocno. Tak trzymać.

Życzę Wam emocjonującego Tour de Pologne, do zobaczenia na trasie!