fot. BettiniPhoto
Dzisiaj wylatuję na wyścig
dookoła Turcji. Zależy mi na tym, żeby dobrze w nim zadebiutować. Czekają nas
dwa górskie etapy i solidna dawka ścigania niezależnie od tego, że obsada nie
będzie tak mocna jak w poprzednich latach. Wiem, że zmienił się organizator
wyścigu i wiele ekip zrezygnowało ze startu w nim, sytuacja w Turcji też może
mieć na to wpływ, ale mam nadzieję, że tegoroczna edycja okaże się dobrym
widowiskiem. Tytułu w Turcji będzie bronił mój kolega Kristijan Durasek,
który zaliczył poważne szlify w Giro dell'Appennino, pewnie w praniu
wyjdzie, czy wystarczająco wydobrzał.
Z ostatniego wyścigu, Giro dell'Appennino,
jestem zadowolony. Swoje zrobiła w nim pogoda – było zimno i mocno lało, na
jednym z niebezpiecznych mokrych zjazdów część kolarzy przede mną nieco
odpuściła, zrobiła się luka i odjechała grupka zawodników, którzy walczyli
między sobą o zwycięstwo. Początkowo ryzykowałem, ale później jechałem
ostrożniej, bo kraks nie brakowało, a najważniejsze wyścigi sezonu
dopiero przede mną.
Jeśli wszystko ułoży się po mojej myśli, po Turcji
powinienem spędzić w domu 24 godziny przed wylotem na Giro d’Italia. Nie mam
wielu kilometrów wyścigowych w nogach i także z tego względu cieszę się na
Turcję. Mam nadzieję, że mój mniejszy przebieg w tym sezonie będzie miał dobry
wpływ na formę w maju. Chciałem spokojniej rozpocząć sezon niż w poprzednim roku
i przesunąć szczyt formy na później. Liczyłem na nieco więcej np. w
Tirreno-Adriatico, ale bez odwołanego królewskiego etapu trudno było
poważnie się sprawdzić. Na przygotowania nie mogę jednak narzekać. Niedawno
zaliczyłem dobry obóz przygotowawczy na Etnie, gdzie poćwiczyłem długie
podjazdy, ostatnio w domu też nie próżnowałem i zrealizowałem założony plan
treningowy. Tuż przed wylotem do Turcji podczas jednego treningu zrobiłem np.
3300 m przewyższenia, nogi są gotowe na poważne wyzwania.
Nowe i bardzo przyjemne wyzwania
czekają na mnie także poza wyścigami. We wrześniu po raz trzeci mam zostać
ojcem. Być może będę wtedy na Vuelta a Espana, ale moja żona Beata będzie
gotowa na takie rozwiązanie. Do września trochę jeszcze czasu zostało i mam
nadzieję, że będą to dla mnie dobre miesiące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz