piątek, 22 kwietnia 2016

Czas na Turcję

fot. BettiniPhoto

Dzisiaj wylatuję na wyścig dookoła Turcji. Zależy mi na tym, żeby dobrze w nim zadebiutować. Czekają nas dwa górskie etapy i solidna dawka ścigania niezależnie od tego, że obsada nie będzie tak mocna jak w poprzednich latach. Wiem, że zmienił się organizator wyścigu i wiele ekip zrezygnowało ze startu w nim, sytuacja w Turcji też może mieć na to wpływ, ale mam nadzieję, że tegoroczna edycja okaże się dobrym widowiskiem. Tytułu w Turcji będzie bronił mój kolega Kristijan Durasek, który zaliczył poważne szlify w Giro dell'Appennino, pewnie w praniu wyjdzie, czy wystarczająco wydobrzał.

Z ostatniego wyścigu, Giro dell'Appennino, jestem zadowolony. Swoje zrobiła w nim pogoda – było zimno i mocno lało, na jednym z niebezpiecznych mokrych zjazdów część kolarzy przede mną nieco odpuściła, zrobiła się luka i odjechała grupka zawodników, którzy walczyli między sobą o zwycięstwo. Początkowo ryzykowałem, ale później jechałem ostrożniej, bo kraks nie brakowało, a najważniejsze wyścigi sezonu dopiero przede mną.

Jeśli wszystko ułoży się po mojej myśli, po Turcji powinienem spędzić w domu 24 godziny przed wylotem na Giro d’Italia. Nie mam wielu kilometrów wyścigowych w nogach i także z tego względu cieszę się na Turcję. Mam nadzieję, że mój mniejszy przebieg w tym sezonie będzie miał dobry wpływ na formę w maju. Chciałem spokojniej rozpocząć sezon niż w poprzednim roku i przesunąć szczyt formy na później. Liczyłem na nieco więcej np. w Tirreno-Adriatico, ale bez odwołanego królewskiego etapu trudno było poważnie się sprawdzić. Na przygotowania nie mogę jednak narzekać. Niedawno zaliczyłem dobry obóz przygotowawczy na Etnie, gdzie poćwiczyłem długie podjazdy, ostatnio w domu też nie próżnowałem i zrealizowałem założony plan treningowy. Tuż przed wylotem do Turcji podczas jednego treningu zrobiłem np. 3300 m przewyższenia, nogi są gotowe na poważne wyzwania.


Nowe i bardzo przyjemne wyzwania czekają na mnie także poza wyścigami. We wrześniu po raz trzeci mam zostać ojcem. Być może będę wtedy na Vuelta a Espana, ale moja żona Beata będzie gotowa na takie rozwiązanie. Do września trochę jeszcze czasu zostało i mam nadzieję, że będą to dla mnie dobre miesiące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz